Z latem kojarzy mi beztroska i piękna pogoda. To lato było, w kratkę albo piękna pogoda, albo ulewa. To lato było powrotem do życia i spotkań twarzą w twarz. Ciepłe dni połączyły się z odmrożeniem gospodarczym i towarzyskim. Byłam szczęśliwa, że mogę wyjść z domu i z kimś się spotkać. Uszczęśliwiało mnie nawet chodzenie do pracy. Lubię swoją pracę. Jednak pobudki wczesnym rankiem z reguły są dla mnie ciężkie. Ten typ tak ma. Po otwarciu wszystkiego byłam szczęśliwa, że zachowałam pracę i mogłam do niej pójść. Zaczęłam się bardziej cieszyć z tego, co mam. Z tego, że mogę wyjść z domu. I nie muszę nikomu tłumaczyć, w jakim celu wyszłam. Spotkania i prywatki on-line miały swoje zalety. Cieszę się, że poznałam osoby z innych miast i się polubiliśmy dzięki on-line.
Jednak żywa istota, której można dotknąć, przez podanie ręki, uścisk. Do wyboru w zależności od relacji i zażyłości, to inne emocje i inna rozmowa. Nic nie przerywa, nie rozłącza. Nie wywala ze spotkania po prosto jesteście tu i teraz. Może, to moje złudzenie. Jednak śmiem zauważyć, że bardziej doceniamy kontakty z drugim człowiekiem. Widzę po sobie, że rzadziej zerkam do telefonu podczas rozmowy. U innych osób widzę, podobną tendencję. Po dobie on-line żywy człowiek stał się cenniejszy. Milszy, bardziej lubiany.
Pamiętam jaka, byłam szczęśliwa po otwarciu lasów. Zachwycałam się prawie każdym drzewem. I oczywiście spotkania toastmasters na żywo. Inne wrażenia i atmosfera. Było milej niż wcześniej cieszyć się sobą i inspirować wzajemnie. Spotkania w sali i plenerze. Zrealizowanie projektu moich ukochanych Wiślanych Legend Toastmasters. Tegoroczna edycja była najbardziej udana z dotychczasowych. Smaku i klasy nadało połączenie dwóch klubów i mikrofony oraz miejsce ze sceną. Było prawie tak, jak marzyłam. Zawsze są obszary do rozwoju. W spotkaniach toastmasters następują zmiany. Idziemy w stronę eko. Informacje zwrotne i głosowania oraz agendy mamy w formie elektronicznej. Oszczędzamy sobie zachodu związanego z drukowaniem i może ratujemy drzewa przed wycinką używając mniej papieru. Więcej eksperymentujemy i sprawdzamy różne formy organizowania spotkań.
Lato ubogaciły również kajakowe przygody. Jedna w strugach deszczu, druga w pełnym słońcu i przez przeszkody i mielizny. Każda inna. Liczy się towarzystwo.
Podsumowując lato było dla mnie powrotem do życia i bogate w zmiany. W przeprowadzkę z Rembertowa na Ursus. Ze wschodu na zachód. Były, burze, słońce i bezcenne chwilę. Chwile, które dały więcej radości niż wcześniej. Lato się kończy. Jesień przyszła z zaskoczenia. Deszcz po upałach zaskoczył,jak zima drogowców. Powrót do życia trwa.
Czy jesień coś zmieni? Kto wie…
Jak Ty drogi czytelniku chłoniesz swoje chwile? Wróciłeś do życia?